Zazwyczaj w tym miejscu próbuję w żartobliwy sposób opisać proces rozwoju technologicznego, który z każdym upływającym rokiem stara się miniaturyzować sprzęt, by ten zajmował jak najmniej miejsca jednocześnie utrzymując wysoką jakość. Tym razem nie jest mi jednak do śmiechu. Do momentu odwiedzenia strony producenta głośników ONEmicro miałem zamiar pochwalić go za to, jaki sprzęt stworzył. Zobaczyłem jednak cenę, która zwaliła mnie z nóg. Aż miałem ochotę otworzyć jeden z głośników, by sprawdzić czy aby nie jest on od środka wypełniony złotem i diamentami. Tak jednak nie było, co tylko potwierdza moją tezę, że producent najwyraźniej zwariował.
Opakowanie i wygląd
Cały zestaw przyjechał w ładnie stylizowanym, minimalistycznym pudełku. Wygląda jak najzwyczajniejsza, najtańsza tektura, jednak jest ono solidnie wykonane. Na samej górze znajduje się logo producenta oraz sentencja „beyond your umagination”. Sam ten napis przykuł moją uwagę poprzez swój font. Nie miałem pewności, czy widzę dobrze, jednak po otworzeniu pudełka utwierdziłem się w swoim przekonaniu. Firma ONEaudio wykorzystała do stworzenia tego napisu, jak również tekstów na tekturce, która pełni tu także rolę instrukcji… Comic Sens. Najbardziej znienawidzony i memiczny font, jaki stworzyła ludzkość. Nie jest to oczywiście grzech producenta, jednak trochę psuje to odbiór całego zestawu. Wewnątrz opakowania, poza wspomnianą instrukcją znajdują się dwa głośniki (w moim przypadku w kolorze niebieskim), tyle samo przewodów do ładowania oraz dongle USB do podłączenia całego zestawu do komputera.
Pierwsze wrażenie jest dość mieszane. Głośniki wydają się wysokiej klasy. Są ciężkie, metalowa siatka na samej górze solidna, wszystko jest dobrze spasowane i nie ma luzów. Dodatkowo mają one gumowy spód uniemożliwiający przesuwanie go na stole. Trzeba albo go podnieść lub użyć trochę siły, by go przesunąć. Przyciski, którymi sterujemy urządzeniem zostały umiejscowione właśnie przy tej gumie na dnie, co trochę utrudnia korzystanie z głośnika. Przewody do ładowania również wyglądają na co najmniej średnią półkę, a nie produkt prosto z bazaru. I wtedy widzimy dongla. Jest jak na tak niewielkie urządzenie ciążki i dobrze spasowany. Jednak producent nie do końca wiedział jak rozwiązać część z diodą, która sygnalizuje podłączenie do komputera. Półprzezroczysty plastik skrywa w sobie diodę, która wygląda jakby została wklejona w otwór zrobiony w kawałku starego układu scalonego. Z jednej strony mamy wysokiej klasy designe, z drugiej niedopracowanie. To jednak detal, który nie wpływa mocno na odbiór urządzenia.
Dźwięk, kompatybilność, zasięg i bateria
Jakość dźwięku i nacisk na konkretne partie pozostawiają wiele do życzenia. Strona wokalna jest zdecydowanie mniej eksponowana od muzycznej, przez co trudno zrozumieć niektóre wersy, co negatywnie wpływa na odbiór samych utworów. Sam dźwięk wydaje się płaski, brakuje w nim głębi co również odrzuca. Na imprezy wystarczy, jednak nie do codziennego użytkowania. Z nim jest jednak największy problem. Trzeba się mocno nagimnastykować, aby udało się w ogóle podłączyć samo urządzenie do jakiegokolwiek sprzętu.
ONEmicro nie działa praktycznie z żadnym sprzętem, do którego mam dostęp. Laptop, telewizor, konsola – zero reakcji. Jedynie komputer stacjonarny zarejestrował jego obecność i tylko dzięki temu byłem w stanie w ogóle zaznajomić się w pełni z prezentowanym urządzeniem. Stąd też, by nie zmarnować 700 złotych warto wcześniej sprawdzić, czy aby na pewno będzie on nadawał się do posiadanego typu sprzętu.
Pozytywnie za to wypadają baterie. Spokojnie wytrzymują do 6 godzin użytkowania, co przy tak niewielkim gabarytowo produkcie jest wynikiem zadowalającym. Owszem, samo ładowanie ONEmicro trwa cztery godziny, tak długość funkcjonowania samych głośników jest dość zadowalająca. Podobnie jest z zasięgiem. Jako, że są to dwa bezprzewodowe głośniki można je umiejscowić w różnych miejscach pokoju. Bez problemu łączą się z donglem i przy przenoszeniu ich w różne miejsca nie tracą zasięgu. Oczywiście trzeba jednak pamiętać o tym, by odpowiednio je ustawić. Samo urządzenie, poza momentem uruchomienia, nie podaje komunikatu który z nich, lewym czy prawym, mamy odczynienia, tak więc trzeba bardzo uważnie ustawiać je w przestrzeni.
Podsumowanie
Firma ONEaudio powinna dwa razy zastanowić się zanim ponownie weźmie się za wycenę swoich produktów. ONEmicro nie są w ogólnym dostępie – można je zamówić poprzez stronę producenta. Jednak cena 178 dolarów (ok. 700 złotych) za ten sprzęt to istna kpina z konsumenta, który powinien omijać ten produkt szerokim łukiem. Owszem z wierzchu wydaje się być solidnym dziełem, tak po uruchomieniu i spojrzeniu na paragon z ceną większość trafiłaby prosto do szpitala. Dopełnieniem tego jest użyty przez twórców font – idealnie oddaje on potraktowanie klientów. Co ciekawe firma oferuje również inne warianty sprzedażowe ONEmicro, jak choćby zestaw sześciu małych głośników wraz z subwooferem za bagatela 1100 dolarów za najtańsze pakiet. Aż nie mieści się to w głowie, że coś takiego oferowane jest za taką cenę…
Głośniki ONEmicro
Overall
-
Jakość wykonania
-
Wygląd
-
Bateria
-
Dźwięk
-
Kompatybilność ze sprzętem
-
Cena/jakość