Kolejne słuchawki od Lioncast trafiły do mnie warsztat. Model LX55 to nowość, która cechuje się dźwiękiem przestrzennym 7.1 oraz pełnozakresowymi przetwornikami neodymowymi o średnicy aż 53 mm! Cena niestety nie należy do najatrakcyjniejszych, ponieważ przyjdzie nam za nie zapłacić około 300zł. Czy warto wydać aż taką sumkę? Sprawdźmy to!
SPECYFIKACJA
Konstrukcja słuchawek: Nauszne, zamknięte
Średnica membrany: 53 mm
Pasmo przenoszenia słuchawek: 20 ~ 20000 Hz
Wbudowany mikrofon: Tak, odpinany
Łączność: Przewodowa
Złącze: Minijack 3,5 mm – 1 szt., USB – 1 szt.
Długość kabla: 3,45 m
Kolor: Czarno-czerwony
Dodatkowe informacje: Pozłacany wtyk, Odpinany kabel, Odpinany mikrofon, Możliwość wyciszania mikrofonu, Podświetlane nauszniki, Pilot zdalnego sterowania na kablu, Regulowany pałąk, Kompatybilne z Xbox One, Kompatybilne z PlayStation 4, Kompatybilne z Nintendo Switch, Kompatybilne z Windows Kompatybilne z iPhone i Android, Regulacja głośności, Wirtualny dźwięk przestrzenny Virtual 7.1 Surround Sound, Pianka memory w nausznicach
Waga: 325 g (bez kabla)
Słuchawki dostajemy w znanym już wszystkim, kartonowym pudełku z renderami produktu z najbardziej podstawowymi informacjami.
W zestawie oprócz słuchawek znajdziemy długi, 3.45m kabel USB, mikrofon oraz papierologię. Teoretycznie powinien znaleźć się tutaj również kabel miniJack, ale albo gdzieś go zapodziałem, albo w moim egzemplarzu go nie było.. nie mniej taki powinien być dołączony do zestawu.
LX55 pod względem designu są jak dla mnie przepiękne! Jakość wykonania stoi na rewelacyjnym poziomie – zastosowano tutaj bowiem świetnej matowe tworzywo sztuczne, aluminium oraz eko skórę. Całość konstrukcji została prawidłowo spasowana, nic nie trzeszczy i nic nie odstaje.
Zewnętrzne strony nauszników to podświetlane logo Lioncast oraz wokół przy krawędzi znalazł się cienki pasek RGB.
Na boku lewej słuchawki zakotwiczony został kabel w oplocie, który zakończony jest standardowym dla Lioncasta sterownikiem, dzięki któremu możemy włączać/wyłączać podświetlenie i mikrofon oraz dzięki potencjometrowi zmieniać głośność dźwięku. Na jednym z jego boków znajdziemy także port microUSB oraz AUX, czyli miniJack.
Ciut niżej znalazł się port na mikrofon. Sam mikrofon to identyczna konstrukcja jak w modelu LX30, czyli giętki i elastyczny przewód z gąbką, która redukuje głoski wybuchowe.
Wewnętrzna strona słuchawek, czyli nauszniki to chyba jedne z wygodniejszych gąbek z eko skóry z jakimi miałem do czynienia – są one miękkie i wykonane z pianki memory, która idealnie dostosowuje się do każdej głowy i po ściągnięciu słuchawek automatycznie wraca do stanu początkowego – meeega wygoda i komfort! Trzeba również dodać, że wnętrze jest stosunkowo spore, więc bez problemów większość uszu się tam zmieści 😉 .
Idąc wyżej mamy metalową konstrukcję, która trzyma słuchawki i pozwala delikatnie je odchylać, przez co nausznice lepiej dostosowują się do danej głowy.
Owa konstrukcja łączy się z pałąkiem, gdzie mamy możliwość regulacji wysokości – prowadnice chodzą prawidłowo, z lekkim oporem.
No i na samej górze pałąk, który obity został świetnej jakości eko skórą, która bardzo dobrze przylega do czubka głowy i nie uwiera go nawet przy dłuższych sesjach.
Fotki z podświetlania poniżej:
Teraz może przejdźmy do oprogramowania, które swoją drogą jest identyczne jak w przypadku modelu LX30, więc w zasadzie LX55 nie daje nam żadnych dodatkowych funkcji… a szkoda… .
Mamy tutaj możliwość zarządzania profilami, zabawę equalizerem, wybór sceny, zarządzanie mikrofonem, ustawienia pozycji surround – czyli 7 wirtualnych głośników oraz subwoofera, oraz ustawień podświetlania RGB.
Niestety sofick jest tylko i wyłącznie w języku angielskim 🙁 .
Jakość oferowanego dźwięku zarówno pod Virtual Surround (USB) jak i miniJack jest bardzo dobra, ale absolutnie nie trafia pod mój gust.. muzyczny rzecz jasna. Niby sama reprodukcja jest genialna, a scena szczegółowa, ale za to niskie tony są praktycznie nieobecne. Nawet przy 7.1 ustawiając wirtualny subwoofer tuż przed nosem (tak jak w LX30) bass jest jakiś wycofany (ciut lepszy niż po miniJack), nie ma dynamiki, nie ma bassowego brzmienia.. oczywiście, pewnie wielu z Was stwierdziłoby, że bass jest wystarczający.. tak, jasne, pod gry sieciowe typu CS jest wręcz genialnie ze względu na rewelacyjną szczegółowość, ale do muzyki, tej bardziej dynamicznej LX55 zdecydowanie nie są dobrym wyborem. W LX30 bassik był po prostu wyśmienity, a tutaj czuję spory niedosyt.. a szkoda, bo potencjał spory.
Jakość dźwięku z mikrofonu jest praktycznie identyczny jak w przypadku LX30 – bardzo dobra jakość, względny brak szumów, dobra czułość, więc nie ma problemu z komunikacją z innymi osobami. Dużo robi tutaj gąbką, które redukuje głoski wybuchowe – jest rzadko spotykana w headsetach, ale niezwykle przydatna 🙂 .
PODSUMOWANIE
Lioncast LX55 to rewelacyjnie wykonane słuchawki z dbałością o szczegóły. Wysoki komfort użytkowania i zastosowane materiały to jedne z wielu zalet tego headsetu. Niestety nie jest to produkt dla wszystkich.. zdecydowanie odradzam je osobom, które chcą słuchać muzyki, natomiast dla graczy jest to pozycja wręcz genialna i zdecydowanie warta zainteresowania. Gdyby cena oscylowała w granicach 200zł, a nie 300zł to mógłbym wystawić rekomendację, ale niestety nie tym razem.
OCENA Lioncast LX55
Overall
-
Design
-
Jakość wykonania
-
Ogólna jakość dźwięku
-
Niskie tony (bass)
-
Średnie tony
-
Wysokie tony
-
Jakość mikrofonu
-
Oprogramowanie
-
Funkcje
-
Zestaw
-
Cena
Nagrody