Więcej i jeszcze więcej pikseli. Samsung coraz bardziej przesuwa granice, a ja mocno zastanawiam się nad tym, czy jest to dobre działanie. Dlaczego 200 MP wcale nie zmieni o sto osiemdziesiąt stopni mobilnej fotografii? O tym i znacznie więcej w tekście poniżej.
Wyścig szczurów
Rynek urządzeń mobilnych jest dość specyficzny, gdyż producenci robią prawdziwy wyścig zbrojeń na kilku sprecyzowanych polach. Niegdyś dążono do jak największego ekranu, następnie do jak największego współczynnika rozmiaru ekranu do telefonu, a teraz główna walka toczy się o aparaty i coraz większą jakość zdjęć.
Na tym polu bardzo mocnym zawodnikiem jest Samsung, który zaprezentował dwa nowe sensory. Jeden z nich cechuje się matrycą o rozdzielczości 200 MP, a drugi 50 MP. W tym artykule powiemy sobie więcej o sensorze ISOCELL HP1, który wprowadzi 200 MP do smartfonów.
Czy to aby na pewno dobrze?
200 MP w aparacie przywodzi na myśl od razu fenomenalne jakościowo zdjęcia. Wszakże im więcej megapikseli tym lepiej, nie? No właśnie okazuje się, że nie do końca tak jest. Samsung w swoim nowym sensorze stosować będzie pewien trick. Zdjęcia nie będą realizowane w rozdzielczości 200 MP, gdyż producent wykorzystuje technologie łączenia 16 pikseli w jeden, co poniekąd przekłada się na lepszą jakość, lecz zdecydowanie nie na tak dobrą, jak można przypuszczać.
Zdjęcia będą zdecydowanie lepsze po zmroku i co do tego nie ma żadnych wątpliwości. Różnicę zauważymy również w dzień. Przypomnijmy jeszcze, że aktualnie najlepszy sensor na rynku jest wyposażony w 108 MP i możemy go oglądać, chociażby w urządzeniach od Xiaomi. Zmiana dotknie również nagrywane przez nas filmy. Te będą mogłyby być rejestrowane w jakości 8K przy 30 kl./s.
Podczas gdy producenci urządzeń z Androidem na pokładzie starają się mieć coraz więcej MP w telefonach, Apple wcale o to nie dba, a fotografie robione ich urządzeniami są naprawdę świetne. Jak to zatem możliwe, skoro produkty ze stajni Apple mają tylko kilkanaście MP na pokładzie?
Magia miliona pikseli
Konsumenci muszą zrozumieć, że ilość pikseli w telefonie nie jest głównym i najważniejszym czynnikiem, decydującym o jakości zdjęć. Wpływ na to ma bardzo wiele czynników, co świetnie można pokazać na przykładzie urządzeń firmy Apple. Mało tego, najnowsze lustrzanki na rynku również nie oferują 200 MP, a każdy raczej bez problemu stwierdzi, że to właśnie one robią lepsze zdjęcia od jakiegokolwiek telefonu. O czym zatem powinniśmy wiedzieć?
Aparaty z dużą rozdzielczością zdjęć gwarantują ogrom szczegółów i to jest fakt, lecz jednocześnie zdjęcia mają słabo oddane kolory i są mocno zaszumione (szczególnie w nocy). Ważniejszy dla ogólnej jakości fotografii jest rozmiar matrycy niż jej rozdzielczość. Z tego też powodu lustrzanki cyfrowe są tak popularne wśród fotografów. Wiem jednak, że ciężko do tak małych urządzeń, jak smartfony, wpakować wielki aparat. Jakieś kompromisy i ustępstwa muszą być, gdyż rozmiar ogranicza producentów.
Są jednak rzeczy, które da się poprawić. Mowa tutaj między innymi o odporności na aberrację chromatyczną i sferyczną. Bardzo przydatna również będzie funkcja stabilizacji, o której wszyscy wydają się zapomnieć. Odpalcie swój telefon, zróbcie maksymalne zbliżenie i spróbujcie przez trzy sekundy utrzymać aparat w jednej pozycji, tak, by nic nie drgało. Niemożliwe? No właśnie.
Podsumowanie
Sami zatem widzicie, że nie samymi pikselami żyje człowiek. To, czy telefony będą posiadały 200, czy 300 MP nie ma aż tak dużego znaczenia. Fotografie dalej będą tylko nieznacznie lepsze, gdyż inne aspekty są stale pomijane lub traktowane po macoszemu. Pamiętajmy również, że więcej pikseli odbije się na naszych kieszeniach i cenach nowych smartfonów. Niemniej jednak trzymajmy kciuki, może kiedyś faktycznie będziemy dysponować „kieszonkowymi lustrzankami”. Tymczasem zapraszam do przeczytania większej ilości nowinek, które znajdziecie tutaj.