RGB jest? Jest! Czerwone przełączniki są? Są! Świetny wygląd i kusząca cena? Jeszcze jak! Genesis Thor 660 to klawiatura wyróżniająca się na wielu polach, która przypadła mi do gustu, mimo że nigdy nie miałem styczności z 60%. Zapraszam do tej obszernej recenzji, by dowiedzieć się, czym mi zaimponowała, a gdzie niestety coś nie poszło.
Pudełko i zawartość
Genesis przysyła do nas swoją klawiaturę w szaro-czerwonym pudełku, na którym znalazły się podstawowe informacje o produkcie. Nie będę się nad nim dłużej rozpisywać, gdyż to wnętrze jest najważniejsze. W środku znajdziemy pięknie osadzoną białą klawiaturę, a poza nią miejsca nie brakło na instrukcję obsługi, kabel do ładowania oraz keycap pullera.
Całość dobrze została zabezpieczona przed wstrząsami oraz kurzem i ewentualnymi delikatnymi wgnieceniami. Przed mocnym skopaniem zawartość się nie uchroni, lecz z trudami normalnej podróży poradzi sobie bezproblemowo.
Wygląd i pierwsze odczucia
Klawiatura Genesis Thor 660 wygląda bardzo ładnie i jest jeszcze mniejsza, niż to mogą wskazywać zdjęcia. Klawisze są przezroczyste oraz typu pudding, co sprawia, że RGB wygląda wręcz obłędnie. Funkcje dodatkowe nie są już jednak podświetlane, co sprawia spore trudności po zmroku, szczególnie gdy nie znamy klawiatury na pamięć. Nie jest to jednak coś, przez co nie da się żyć. Wart odnotowania jest fakt, że na moim przycisku „n” od nowości było jakby zadrapanie, co możecie zobaczyć na poniższym zdjęciu. Wygląda to również trochę jak blizna, kto wie, być może mój egzemplarz przeszedł próbę traw i chciał być Wiedźminem.
Od spodu poza ślizgaczami znajdziemy również włącznik i wyłącznik BT (gdyż możemy się z urządzeniem podłączyć po kablu i przez BT, ale o tym później). Zabrakło mi tutaj wajch, by regulować kąt nachylenia klawiatury. Jest to dość powszechne rozwiązanie u każdego producenta i trochę dziwi mnie fakt, że nie zostało ono tutaj zaimplementowane. Na jakieś dodatkowe porty po bokach lub wyżłobienia na kabel też nie mamy co liczyć. Minimalizm jest tutaj bardzo mocno odczuwalny.
Thor 660 jest dostępny w dwóch wersjach kolorystycznych. Na moje biurko trafił kolor biały, który prezentuje się bardzo schludnie i estetycznie. Widziałem na internecie wersję czarną, lecz nie przypadła mi ona zbytnio do gustu. Do samego kroju klawiatury oraz puddingowych keycapów znacznie lepiej pasuje biel.
Jak to chodzi? Jak Pan chce
Klawiatura jest bezprzewodowa, lecz nikt nie zabroni jej używać przez kabel. Nie mniej jednak więcej osób zainteresuje raczej jej wydanie Bluetooth, zatem na nim się teraz skupimy. W celu połączenia się przez BT należy odwrócić klawiaturę i przełącznik ON/OFF ustawić na ON. Potem trzymamy klawisz FN oraz BT 1/2/3 (lewy shift/lewy ctrl/lewy alt) przez 5 sekund aż dioda LED zacznie szybko migać. Następnie wchodzimy do ustawień Bluetooth naszego komputera (lub innego urządzenia) i wybieramy Thor 660. Jeśli parowanie przebiegnie pomyślnie, to dioda przestanie mrugać, a my już będziemy mogli się cieszyć z jej użytkowania.
Po kablu też można, kto bogatemu zabroni! Jeśli w Bluetooth nie chcemy się bawić, to przełącznik na spodzie klawiatury ustawiamy na pozycję OFF i podpinamy kabel USB-C jedną końcówką do Thora 660, a drugą do komputera. Po tym zabiegu wystarczy chwilę poczekać na zainstalowanie sterowników i jesteśmy gotowi do gry.
Trzeba chwilę się zapoznać
Klawiatury 60% są giga małe i nie zajmują dużo miejsca na biurku. Mają one prawie tyle samo zwolenników, co przeciwników. Ja należę do trzeciej grupy, która niezbyt dba o to, jak wielkie jest urządzenie. Zależy mi głównie, by pisało i grało się na nim przyjemnie, a do tego by wygląd nie odstraszał moich palców. Pod prawie każdym przyciskiem mamy jakąś dodatkową funkcję, którą aktywujemy klikając FN i dany keycap. Wszystkie skróty klawiszowe są rozpisane w książeczce dodawanej do Thora 660, więc nie musicie się o nic martwić.
Większości funkcji zazwyczaj nie używałem, lecz zmienianie podświetlenia w locie (zarówno kolorów, jak i trybów) było super opcją. Do tego polubiłem się z multimediami, a i klasycznego alt+f4, choć w nieco zmieniony sposób nie brakowało. Czasami łapałem się na to, że próbowałem użyć strzałek lub f5, gdyż był to mój pierwszy kontakt z klawiaturą 60%. Będąc kompletnie szczerym, jest to czasem dziwne uczucie, bo człowiek chce instynktownie kliknąć coś, a tu pyk, nie ma klawiatury, patrzysz, a ona nie ma X przycisku i musisz to zrobić, wspomagając się funkcyjnym. Z początku trochę denerwujące, lecz potem idzie się przyzwyczaić.
Przełączniki i bateria
Genesis Thor 660 został wyposażony w przełączniki Gateron Red. Są one skierowane dla graczy i to czuć przy każdym kliknięciu. Są one w miarę ciche i z pewnością nie będą budzić domowników. Skok klawiszy jest wyczuwalny oraz płynny. Do Cherry MX Red jednak się te przełączniki nie umywają, lecz ciężko za takie pieniądze wyrwać dobrą klawiaturę mechaniczną opartą o mechanizmy Cherry.
Ja klawiatury używałem głównie przewodowo, stąd też nie wypowiem się o trwałości baterii lub długości ładowania. Powiem jedynie, że Thora 660 ładujemy przez podpięcie kabla USB-C, gdy klawiatura jest w stanie spoczynku. Gdy dioda zmieni kolor na zielony, oznaczać to będzie, że urządzenie się w pełni naładowało. Genesis zastrzegło również, że akumulator należy ładować co 3 miesiące, jeśli klawiatura nie jest używana. Nie należy też używać ładowarek o mocy większej niż 5V 0,5 A, bo mogą uszkodzić baterię. Miło ze strony firmy, że nie ukrywają takich informacji, tylko dzielą się nimi z konsumentami wprost. Bardzo dobre zachowanie z ich strony i po raz kolejny zyskali w moich oczach.
Użytkowanie w grach i na co dzień
Pierwszy tydzień jest mocno zapoznawczy, jeśli decydujecie się na ten produkt ze stajni Genesis. Jeśli od dłuższego czasu używacie klawiatur 60%, to Thor 660 nie będzie dla was niczym nowym. Ja jednak z takim tworem spotkałem się pierwszy raz i… było dość zabawnie. Do używania na co dzień trzeba się przyzwyczaić, a mi wadziło trochę pisanie. Jeśli chodzi o krótkie teksty, to nie ma problemu. Jeśli jednak piszecie długie prace na minimum te tysiąc słów, to da się odczuć brak strzałek, które jednak znacznie ułatwiają i przyspieszają pracę. Odczułem też lekki ból i zmęczenie rąk przy dłuższym pisaniu. Jest to jednak produkt przystosowany pod granie i te przełączniki nie lubią się z moją formą używania. Wiadomo, gdyby to była klawiatura dla dziennikarzy, to Genesis by zastosowało niebieskie przełączniki. Skoro jest to jednak produkt dla graczy, to przejdźmy do tego, co pewnie interesuje większość – sprawunek Genesis Thora 660 w grach.
Muszę przyznać, że gra się bardzo przyjemnie. Testowałem głównie w CS:GO i League of Legends, gdyż w te tytuły gram najczęściej. Zdarzyło się również pyknąć w gierki single player pokroju The Forest, lecz produkcje tego typu są przeważnie bardziej statyczne i nie wymagają dużo od klawiatur. Jeśli jednak przychodzi shoulder pickować, popisać się movementem lub strzelić pentę Lee Sinem, to Thor 660 spełnia nasze polecenia bez żadnego zająknięcia. Wiadomo, prosem nie jestem i warzywo było momentami wyczuwalne w sąsiedniej wsi, lecz jeśli macie troszkę większe umiejętności ode mnie, to produkt marki Genesis będzie dla was świetnym kompanem. Akcje można wykonywać bardzo precyzyjnie i nie trzeba w tym celu nawet zbytnio się przyzwyczajać do klawiatury. Ja miałem wrażenie, jakbym jej od dobrych kilku miesięcy używał, a nie przez kilka dni. Ukłon tutaj jeszcze zrobię do graczy StarCrafta, mimo iż ten tytuł nie jest super popularny w naszym kraju. Jeśli chcecie robić dużą ilość akcji na minutę, to zdecydowanie szukajcie czegoś innego. Thor 660 nie poradzi sobie z taką intensywnością i częstotliwością. Wiadomo, klawa zbierze wszystko poprawnie, lecz wy poczujecie w palcach, że nie był to dobry zakup. Ogólnie jednak wynoszę pozytywne wrażenia, gdyż miło się grało i z celów, do których została stworzona, wywiązywała się perfekcyjnie.
RGB w jeszcze ładniejszym wydaniu
Puddingi sprawiają, że podświetlenie jest wyraźne nawet w dzień, co przekłada się na lepsze odczucia wizualne. Genesis Thor 660 posiada wbudowane wiele trybów i efektów, więc jest w czym przebierać. Mamy tutaj do czynienia z prawdziwym RGB, które pozwala nam wybrać z puli ponad 16 milionów kolorów. Każdy zatem znajdzie coś dla siebie. Klawiatura prezentuje się po prostu fenomenalnie. Ja nie zalewam was już jednak swoimi odczuciami, po prostu zobaczcie poniższe zdjęcia i spróbujcie się nie zgodzić!
Oprogramowanie jest czy nie ma?
Pobrałem oprogramowanie z oficjalnej strony Genesis, ale… nie wykrywa mi ono klawiatury, ciekawe nie? No ja też byłem mocno zaciekawiony, stąd też zacząłem grzebać. Odinstalowywałem, łączyłem się jeszcze raz, resetowałem komputer i inne cuda na kiju, lecz po kliknięciu ikony aplikacji zawsze witało mnie małe okienko z napisem „No gaming device found!”. Nie znalazłem rozwiązania dla tego problemu, stąd też oprogramowanie zostało w mojej strefie marzeń, a szkoda, bo chciałbym zobaczyć pełny potencjał Thora 660. W internecie widziałem jednak, że ludzie mają aplikację i im normalnie ona działa, więc nie wiem, co się u mnie stało. Być może mój komputer nie obsługuje jakiegoś pluginu lub dostałem wadliwy model. Ciężko stwierdzić de facto.
Sześćdziesiona, która was sprzeda kupi
Nie każdemu spodoba się taka mała i minimalistyczna klawiatura. Do tego sam miałem kilka problemów (z aplikacją) i zastrzeżeń (komfort pisania dłuższych treści). Ogólnie jednak jest to dobry produkt, z którego gracze będą bardzo zadowoleni. Jeśli jeszcze zależy wam na wyglądzie i podświetleniu, to zastosowane tutaj puddingi kupią wasze serca. Cena Genesis Thor 660 oscyluje w okolicach 300 złotych, co nie jest dużą kwotą, patrząc na jakość wykonania, czerwone mechaniczne przełączniki oraz funkcje i tryb BT. Stosunek ceny do jakości jest wyśmienity i zgaduje, że ten produkt ze stajni Genesis będzie rozchwytywany na rynku gamingowym. Jeśli jednak chcecie od maszyny do pisania czegoś innego, to zapraszam sprawdzić pozostałe recenzje klawiatur na naszej stronie. Zobaczycie tam teksty moje oraz moich redakcyjnych kolegów i koleżanek.
Genesis Thor 660
Overall
-
Wykonanie
-
Komfort
-
Podświetlenie
-
Funkcje
-
Cena
-
Aplikacja