Nigdy w życiu nie miałem do czynienia z ergonomicznymi myszkami ani z trackballami. Bez ogródek muszę jednak powiedzieć, że urządzenia te są lepsze niż myślałem, a ich szeroki wachlarz możliwości powinien skusić niejedną osobę.
Pudełko
Logitech przykłada się to kwestii wizualnych, co od razu widać. Pudełko jest utrzymane w dwóch barwach, a na każdej ze ścian możemy zobaczyć jakieś informacje o myszce. Sam gryzoń znajduje się w środku, lecz zanim go wyjmiemy, to możemy otworzyć przednią ściankę niczym książkę i zobaczyć go w pełnej krasie. Producent zastosował tutaj magnetyczne zamykanie, więc o cięciu kosztów nie ma tutaj mowy.
W środku poza myszką znajduje się również odbiornik Bluetooth, ładowarka oraz cała papierologia. Jedna karteczka szczególnie przykuła moją uwagę. Zaprezentowana jest na niej instrukcja wyjmowania akumulatora w celu oddania go do recyklingu. Mały plus za takie działanie na rzecz środowiska trzeba Logitechowi dopisać.
Pierwsze spostrzeżenia
Myszka jest duża i szczerze powiedziawszy, na początku nie wiedziałem, jak poprawnie ułożyć na niej dłoń. Nigdy nie miałem do czynienia z tego typu produktem, stąd też wynikało moje zmieszanie. Co zrobiłem potem? Oczywiście spróbowałem wykonać kilka ruchów na lewo i na prawo, a tu klops. Myszka poruszała się po podkładce niczym TIR pchany przez kilkadziesiąt osób. Niemniej jednak mamy pewność, że zbyt łatwo przez przypadek nią nie poruszymy.
Do zmieniania pozycji kursora służy trackball, który operujemy kciukiem. Jest to rozwiązanie, do którego musiałem się długo przyzwyczajać. Na początku kompletnie nie potrafiłem trafiać w ikony, a każda tego typu czynność zajmowała mi sporo czasu. Z dnia na dzień było już jednak coraz lepiej. W momencie pisania tej recenzji z trackballem jestem tak obyty, że używam go z równą precyzją, co zwykłego sensora w myszce. Wszystko jest zatem kwestią przyzwyczajenia.
Budowa
Urządzenie posiada dwa standardowe przyciski oraz scrolla, który ma na sobie wyżłobienia, w celu poprawny precyzyjności podczas przesuwania. Do tego mamy dwa dodatkowe przełączniki, służące do cofania lub ponawiania akcji. Znalazło się tutaj miejsce również dla dużego trackballa oraz przycisku trybu precyzyjnego, który umożliwia nam zmianę „siły” sensora.
Osobny akapit trzeba poświęcić dla przycisku easy-switch, który pozwala przełączać nasz trackball między dwoma różnymi urządzeniami. Oznacza to tyle, że na co dzień możemy korzystać z komputera, a gdy nagle chcemy wykonać jakąś czynność na laptopie, to zamiast biec po drugą myszkę lub walczyć z touchpadem, możemy po prostu wcisnąć jeden guzik i kontynuować zadanie. Oszczędzamy zatem ogromną ilość czasu.
Przejść obok nie można również od możliwości pochylenia gryzonia o 20 stopni. Żeby to zrobić, należy tylko mocniej nacisnąć na prawą część myszki. Ja jednak częściej korzystałem z bardziej płaskiego ułożenia. Nadgarstek nigdy mnie przez to nie bolał, a takie ułożenie jest dla mnie po prostu bardziej „naturalne”.
Jak to się sprawuje na co dzień?
W internecie wszystko może wydawać się piękne. Producenci ścigają się o coraz to nowsze funkcje, a wszystko to często odbywa się kosztem jakości urządzeń. Lubię wytykać najmniejsze nawet wady i tutaj również je znalazłem. Są one jednak tak marginalne, że większości nigdy nie będą przeszkadzać. Chodzi o głośny click dwóch głównych przycisków. Nie spotkałem się nigdy z żadną myszką, która miałby je głośniejsze. Jeśli chodzi o wszystkie pozostałe, to są one wręcz niesłyszalne. Osobiście dodałbym również jakieś elementy białego podświetlenia, najlepiej na logu producenta i scrollu, by myszka była lepiej zauważalna w nocy i przy słaby oświetleniu.
Więcej wad nie byłem w stanie znaleźć. Guma jest lekko chropowata i przyjemna w dotyku, dłonie się nie pocą, trackball działa bez zarzutu, baterie ładujemy trzy-cztery razy w roku, a do tego wszystkiego łatwo utrzymać urządzenie w czystości. Trackball możemy wyjąć i wytrzeć, tak samo, jak dolną, magnetyczną podstawę. Ostrzegam jednak, że zostały do jej stworzenia wykorzystane mocne magnesy (zapewne neodymowe), przez co nie tak łatwo ją wyjąć.
Po dłuższym zapoznaniu myszka sprawuje się jak każda inna. Bez problemu można nią użytkować komputer, a trackball jest świetną zabawką dla dłoni podczas nudnych godzin w biurze. W większość gier jednak nie zagramy, lecz to nie jest produkt dla graczy, z czym musimy się liczyć. Nie byłbym jednak sobą, gdybym nie sprawdził jej w kilku tytułach. Za sprawą trackballa może być ona śmiało wykorzystywana do gry w Osu!. Nie jest to ten sam komfort i precyzja, co na tablecie graficznym, lecz zarazem jest to coś znacznie lepszego od zwykłej myszki z sensorem. Warto zagrać dla próby!
Oprogramowanie
Za pomocą dobrze i nowocześnie wyglądającej aplikacji możemy zmienić bardzo wiele rzeczy. Każdy przycisk można zaprogramować do przeróżnych zadań. Lista jest ogromna, więc każdy znajdzie coś dla siebie. Dodatkowo mamy tutaj również funkcję gestów, za pomocą której wywołamy konkretne działania. Opcji jest cała masa i nie będę się na ich temat rozpisywać, gdyż tekst byłby bardzo, ale to bardzo długi. Wsparcie jest zatem pod każdym możliwym kątem. Dodatkowo możemy zagłębić się również w pomoc techniczną, którą znajdziecie tutaj.
Podsumowanie
Ciężko cokolwiek wytknąć myszce Logitech MX Ergo. Ma ona wszystko czego potrzeba do codziennego użytkowania i pracy biurowej. Z początku ciężko jest się przyzwyczaić, lecz potem nawet się nie zauważa, że jest ona inna od typowych urządzeń. Brak kabla dodatkowo ogranicza ilość zbędnych elementów na biurku, a bateria wystarcza nawet na cztery miesiące ciągłej pracy. Gorąco polecam każdemu ten produkt, gdyż nie kosztuje on zbyt dużo, a jego jakość wykonania stoi na najwyższym poziomie! Po więcej recenzji myszy komputerowych zapraszam tutaj.
Logitech MX Ergo
Overall
-
Wygoda
-
Jakość materiałów
-
Cena
-
Funkcje
-
Oprogramowanie