Silver Monkey X Mandrill – dobrze przemyślana membrana?

Plastik przeszkadza na wielu płaszczyznach

Test niesponsorwany, bezpłatny - zawarte stwierdzenia są tylko subiektywnymi odczuciami redaktora

Czy za małe pieniądze można mieć ciekawie wyglądającą klawiaturę, która będzie przyjemna w użytkowaniu, a do tego oferowała ogrom funkcji? Okazuje się, że można, jednak trzeba pogodzić się z pewnymi niedogodnościami. Jakimi? O tym dowiecie się z poniższego tekstu.

Czerń i biel

Po zakupie w nasze ręce trafia czarno-białe pudełko, gdzie próżno szukać innych barw. Zresztą tak samo jest z innymi urządzeniami tej marki. Nie mniej, dla mnie to zaleta, gdyż całość prezentuje się bardzo minimalistycznie, fajnie i spójnie.

Sama klawiatura została zabezpieczona z każdej strony cienką gąbką, która co prawda przed skopaniem przez kuriera nie uchroni, lecz skutecznie weźmie na siebie wszystkie trudy transportu po polskich drogach, dzięki czemu urządzenie trafi do nas w nienagannym stanie. Poza samą klawiaturą otrzymujemy jeszcze krótką instrukcję obsługi.

Kolos na glinianych nogach

Klawiatura jest bardzo duża i to nie tylko ze względu na podpórkę pod nadgarstki oraz obecność klawiatury numerycznej. Na górze ponad klawiszami funkcyjnymi są dodatkowe przyciski, które wraz z okalającym plastikiem znacznie zwiększają wymiary urządzenia. Do tego po bokach również nie jest ciasno, przez co finalnie dostajemy potężną konstrukcję o wymiarach 490x195x37,5 mm oraz wadze 780 g! Blisko półmetrowa klawiatura? Szczerze powiedziawszy – nigdy nie miałem większej.

Szkoda jedynie, że te wszystkie centymetry nie zostały wykonane z lepszej jakości materiału. Klawiatura przez pierwsze dni ma specyficzny zapach plastiku, który przenosi się nawet na nasze ręce. Do tego podkładka pod nadgarstki jest duża, twarda i raczej średnio poprawia w jakikolwiek sposób komfort, bez względu na rozmiar dłoni. Jest ona co prawda ciekawie zaprojektowana i ma trójkątne wypustki, no ale jednak nie o design chodzi w tym elemencie.

Pochylmy się jeszcze na chwilę nad spodem klawiatury. Standardowo zostały tam umieszczone dwie nóżki, żebyśmy wedle potrzeby mogli podnieść górę urządzenia. Ja z tej opcji praktycznie nigdy nie korzystam, ale dobrze, że ona jest, przez wzgląd na całą masę osób, dla których jest to ważny element. Kabel od klawiatury jest w oplocie i mierzy 1,8 m.

Próżno szukać gdziekolwiek wejścia USB, mimo że Silver Monkey X zdecydowanie miało miejsce, gdzie je dodać. Taka niby mała rzecz jest niezwykle pomocna, gdy na szybko potrzebujemy podpiąć pendrive’a lub mamy zbyt krótki kabel od myszki.

Silver Monkey X Mandrill nie pozwoli wam się nudzić

Już na pierwszy rzut oka widać, że nie jest to zwykła biurowa klawiatura, a producent zdecydowanie chciał się odróżnić od konkurencji w tym przedziale cenowym. W prawym górnym rogu mamy pokrętło do zmiany głośności, które jest świetnym dodatkiem i daje masę frajdy ze zmieniania głośności. Do tego dodatkowe przyciski pod obsługę makr, dużo klawiszy funkcjonalnych oraz możliwość zamiany WASD ze strzałkami. Jeśli mam być z wami szczery – zakochałem się w tym pokrętle. Widziałem na rynku sporo klawiatur z tym rozwiązaniem, ale nigdy nie miałem okazji z takowej korzystać. Po pierwsze wygląda to super, a po drugie nie trzeba się męczyć ze zmianą głośności w Windowsie, albo na pilociku od słuchawek. Pokrętło jest zawsze pod ręką (dosłownie!) i znacznie poprawia nasz komfort.

To jednak nie koniec „bajerów”. Czcionka na przyciskach jest bardzo… unikalna? Litery lub znaki są duże i za to, jak najbardziej plus, jednakże niektóre litery lub symbole wyglądają dziwnie i śmiesznie. Spójrzcie np. na „j” oraz „p”. Dają one wrażenie rozciągniętych, a ich proporcje się średnio zgadzają. Nie podoba mi się też chaos w górnym rzędzie od tyldy od backspace’a. Po 3 ikony na jednym klawiszu to trochę za dużo nawet w przypadku tak gargantuicznego urządzenia. Wprowadza to lekki zamęt i będzie problematyczne dla osób, które muszą patrzeć na klawiaturę, a jeśli do tego macie słaby wzrok, no to nie wróżę wam precyzyjności.

Jak to się sprawuje w boju?

Muszę od razu bez bicia przyznać, że jestem fanem klawiatur mechanicznych i to właśnie na takich najprzyjemniej mi się pracuje i gra. Dlaczego? Jednym z tych powodów jest ant-ghosting, który również i w Silver Monkey X Mandrill się znalazł. Niestety dotyczy on tylko 26 klawiszy, lecz jest to i tak dobry wynik, jak na klawiaturę membranową.

Nie jest to typowa membrana, poczułem to od razu praktycznie. Klawisze bardzo fajnie odskakują, switche rubber dome dają radę i są przyjemne zarówno podczas pisania, jak i grania w przeróżne tytuły. Podoba mi się też wyprofilowanie klawiatury, jest ono takie „w sam raz” – poszczególne rzędy klawiszy nie są za wysoko, same przyciski są duże i po zmroku łatwo je zlokalizować dzięki podświetleniu. Klawiatura jest też dość cicha, oczywiście jeśli obchodzimy się z nią delikatnie.

Aplikacja? Nic z tych rzeczy

Pewnie chcielibyście aplikacji do zarządzania podświetleniem czy makrami? No ja też, jednakże w Mandrillu trzeba sobie radzić bez tego. To właśnie w celu umożliwienia obsługi tymi wszystkimi rzeczami na klawiaturze jest cała masa dodatkowych ikon (i przycisków). Jest to bardzo niekomfortowe, przynajmniej dla mnie. Producent w instrukcji obsługi nie zawarł informacji o tym, jak się przeklikać do poszczególnych rzeczy, a na stronie www też tego nie znajdziemy. Pozostaje zatem łopatologiczne klikanie, testowanie i sprawdzanie wszystkiego po kolei, a to jednak trochę zajmuje. Jeśli jednak już wszystko ogarniemy, to dowiemy się, że oferowanych opcji podświetlenia nie ma w sumie aż tak wiele. Mamy tęczę, oddychanie, podświetlanie po kliknięciu, stały kolor oraz cztery inne opcje. Te najpopularniejsze są zatem dostępne, lecz na jakieś bajery nie macie co pod tym względem liczyć.

Do mnie najbardziej przemówiła tęcza, która bardzo płynnie porusza się od prawej do lewej strony. W przypadku podświetlenia duży rozmiar klawiatury jest zaletą, gdyż w nocy świetnie oświetla nam ona nie tylko przyciski, lecz również najbliższe otoczenie na biurku i daje bardzo fajny efekt, szczególnie gdy połączymy go z myszką, podkładką, słuchawkami i innymi rzeczami z podświetleniem RGB.

Silver Monkey X Mandrill – plusy i minusy

PLUSY MINUSY
Przełączniki Zapach plastiku
Kółko do zmiany głośności Podkładka pod nadgarstki
Anti-ghosting dla 26 przycisków Czcionka na klawiszach
Przyciski multimedialne Brak aplikacji
Kabel w oplocie

Co myślę o tej membranie?

Wiele rzeczy mi w urządzeniu od Silver Monkey X nie pasuje, ale równie dużo mi odpowiada. Największym problemem był zapach plastiku oraz duża, zajmująca sporo miejsca konstrukcja. Użytkowanie jednak było bardzo fajne i przyjemne, a ten aspekt jest najważniejszy. Klawiatura przede wszystkim ma świetnie spisywać się podczas pisania i grania, co w przypadku Mandrilla zasługuje na wysoką notę. Być może się czepiam również małych szczegółów, takich jak czcionka na klawiszach, jednakże za 100 zł nie można oczekiwać gór diamentów i tego, że wszystko będzie cudowne i wyśmienite. W tej półce cenowej jest to świetne urządzenie, które bez problemu może być waszym partnerem na długie lata. Na koniec zapraszam jeszcze na inne recenzje na naszym portalu, które znajdziecie tutaj.

Loading

Silver Monkey X Mandrill
Ocena ogólna
4.4
  • Jakość wykonania
  • Użytkowanie
  • Cena
  • Podświetlenie
  • Funkcje
  • Wygląd
Translate »