Słuchawki bezprzewodowe w obecnych czasach stają się coraz popularniejsze. Kable się plączą, zaginają, łatwo je przerwać lub zniszczyć wejście, a opcje BT o wiele trudniej zakatować. Z tego też powodu już dawno temu przesiadłem się na urządzenia bez kabla i po dziś dzień tego nie żałuje. Dzięki uprzejmości firmy Xblitz trafiły do mnie słuchawki Beast Red, które kuszą wyglądem, ceną oraz możliwościami. Czy jednak w rzeczywistości dowożą zapewniany poziom? Między innymi o tym w tej recenzji!
Pudełko i zawartość
W paczce dostajemy wszystko, czego potrzebujemy do słuchawek. Mowa oczywiście o kablach, instrukcji obsługi, karty z informacjami o gwarancji, a także podziękowaniem za zakup. Bardzo miłe jest to, że Xblitz dodaje karteczkę, w którym dziękuje za wybranie ich produktu i zaprasza do sprawdzenia innych z oferty. Mała rzecz, ale jest super fajna i osobiście bardzo lubię (co wiecie z poprzednich moich recenzji), jak producenci taki dodatek wkładają do paczki.
Specyfikacja
Lubicie czyste liczby i nie obchodzą was żadne opisy? Cóż, osobiście też najpierw patrzę na specyfikacje, gdy coś kupuje, a dopiero potem na zdjęcia i opisy, także doskonale to rozumiem. W słuchawkach Xblitz Beast Red mamy do czynienia z Bluetooth 4.2, konstrukcją zamkniętą, która oferuje system audio stereo 2.0. Pasmo przenoszenia wynosi od 20 do 20 tys. Hz, impedancja 64 Om, a czułość 110 dB.
Wbudowany akumulator posiada 400 mAh i naładujecie go w około 2,5 godziny. Jest to zatem całkiem pokaźna bateria, która na spokojnie wytrzyma wam cały dzień słuchania muzyki lub podcastów.
Budowa i wygląd
Słuchawki wyglądają nowocześnie, fajnie i stylowo. Matowy plastik w połączeniu z czerwonymi paskami na nausznikach serio robią robotę i myślę, że świetnie będą się prezentować na głowie każdej osoby. Słuchawki posiadają rozsuwany pałąk, dzięki czemu możemy regulować ich wielkość. Niestety nie dzieje się to automatycznie, więc trzeba znaleźć swój odpowiedni poziom. Sam pałąk jest bardzo przyjemny i wyposażony w antypoślizgową gumę, która ma na sobie kuliste wypustki, by urządzenie nie spadało z głowy. Tak też faktycznie jest, gdyż słuchawki trzymają się bardzo pewnie i nadadzą się do treningu na siłowni, biegania lub jazdy na rowerze. Na górze pałąka mamy ogromny napis BEAST RED, co nie każdemu się spodoba.
Jeśli chodzi już o same nauszniki, to są one wykonane z dobrej jakości ekoskóry. Nie są one całkowicie okrągłe, co można wywnioskować po zdjęciach. Są one lekko owalne, choć w moim odczuciu i tak powinny bardziej odbiegać od koła, gdyż taka konstrukcja jest dla mnie nieprzyjemna i niewygodna, tym bardziej w przypadku konstrukcji zamkniętych, które uciskają głowę (ale o tym potem). Nauszniki można złożyć, żeby zmniejszyć rozmiar słuchawek, dzięki czemu łatwiej jest je schować i przenosić.
Lewy nausznik jest swego rodzaju centrum dowodzenia. To właśnie tutaj mamy wszelkie przyciski dotyczące zmiany poziomu głośności, zatrzymania utworu lub pominięcia, a także włącznik, wejście na kabel minijack oraz USB. Do przycisków trzeba się chwilę przyzwyczaić, gdyż są one małe (jak to w słuchawkach BT) i z początkowo można nie trafiać lub klikać nieodpowiedni, co mocno irytuje, no a przecież nie będę zdejmować słuchawek, żeby pominąć piosenkę. Słuchawki zostały wyposażone również w mikrofon, dzięki czemu możemy bez problemu komunikować się z innymi w grach lub podczas rozmowy telefonicznej.
Podłączenie i wygoda
Sam proces podłączenia słuchawek do telefonu/komputera/laptopa przez Bluetooth jest banalny i nie sprawi nikomu problemu. Wystarczy włączyć słuchawki i znaleźć je na liście dostępnych urządzeń w pobliżu. Wtedy klikamy połącz i wszystko po chwili jest sparowane i gotowe do działania.
Jeśli chodzi o wygodę, to pozostawia ona w moim odczuciu wiele od życzenia. Słuchawki mocno uciskają głowę, przez co po około 2 godzinach już pojawia się dyskomfort. Do tego mam wadę wzroku i noszę słuchawki, co jest wręcz udręką dla mojego komfortu w dłuższej perspektywie czasu. Po 3-4 godzinach słuchawki tak mocno wbijają mi ramki w czaszkę, że nie da się wysiedzieć, przez odczuwalny ból. Jeśli zatem też nosicie okulary, to polecam rozważyć inne opcje na rynku.
Dla bardziej rzetelnego testu poprosiłem też o użytkowanie ich inną osobę (pozdrawiam Weronikę!), która nie nosi okularów, przez co nie ma takich problemów, jak ja. Ona jednak również powiedziała, że słuchawki po dłuższym czasie noszenia zaczynają przeszkadzać, a uszy odzywają się do nas z pretensjami. Zatem nie jest to tylko moje wrażenie spowodowane dużymi uszami lub ramkami od okularów.
Dźwięk i mikrofon
Dźwięk jak za tę cenę jest naprawdę dobry. Od razu zaznaczę, że nie jestem audiofilem ani specjalistą, a zwykłym Kowalskim, więc moja wrażenia dźwiękowe nie są opinią jakiegoś speca. Nie mniej jednak nie trzeba być piekarzem, żeby stwierdzić, że chleb jest niedobry. Stąd też uważam, że słuchawki dają radę. Dźwięk jest wyraźny, czysty, nie ma żadnych opóźnień względem obrazu, a bass jest mocny i wyraźny. Ten element właśnie najbardziej mnie drażni w słuchawkach dousznych i dokanałowych. Bass w nich jest płaski i bez głębi, więc porównując to z produktem Xblitz, to jak porównać Dacie Logan do Porsche 911. Na sam koniec dodam jeszcze, że słuchawki bardzo dobrze wygłuszają, przez co nie będzie problemu z odsłuchiwaniem naszych ulubionych kawałków w pociągu, autobusie lub zatłoczonych szkolnych korytarzach.
Mikrofon natomiast jest tragiczny. Porozmawiacie z innymi bez problemu, gdyż nie ma jakiś ogromnych szumów lub trzasków, ale nie to jest problemem. Mikrofon daje takie wrażenie, jakbyśmy rozmawiali z drugiego pokoju. Nasz głos dla odbiorcy dobiega gdzieś z daleka, przez co do gier multiplayer ta jakość może nie wystarczyć, gdyż członkowie naszej drużyny mogą nie zrozumieć naszego przekazu lub go nie usłyszeć.
Kilka słów na sam koniec
Słuchawki za mniej niż 100 zł (za tyle znajdziecie je chociażby w Media Expert) nie mogą mieć wszystkiego na absolutnie topowym poziomie. Jest to jak najbardziej naturalne i zrozumiałe, gdyż materiały i elementy kosztują, przez co trzeba się decydować na lepszą rzecz X względem słabszej rzeczy Y. W tym przypadku producent postawił na design, dźwięk i materiały wykonania. Mniejszą uwagę poświęcono wygodzie i mikrofonowi, a te różnice względem rywali za podobne pieniądze są wyraźne. Mimo wszystko myślę, że jeśli komuś zależy na dźwięku i przy okazji nie chce w słuchawkach źle wyglądać, to się skusi na Xblitz Beast Red. Ja nie będę tego urządzenia polecać jedynie osobom, noszącym na stałe okulary, gdyż możecie narazić się na częste bóle. Na sam koniec klasycznie już zapraszam do innych recenzji na naszym portalu, które znajdziecie tutaj.
Xblitz Beast Red
Overall
-
Wygląd
-
Możliwości
-
Wygoda
-
Jakość materiałów
-
Mikrofon
-
Dźwięk