Ostatnio miałem okazję przejść kolejny tytuł z mojego ulubionego gatunku soulslike i muszę powiedzieć, że jestem usatysfakcjonowany lecz nie jest idealnie. Produkcję wyprodukowało studio White Rabbit. Testowałem wersję na PS4, poza tym gra wyszła na jeszcze na PC.
Omal nie porzuciłem produkcji gdy zginąłem 32 razy na jednym bossie. Dopiero zaczynałem swoją przygodę i uczyłem się grac stworzoną przez siebie postacią. Grę przeszedłem zabójcą używając lekkiego uzbrojenia. Gdy trafiłem na tego właśnie jegomościa, którego wspierało 50 metrowe kamienne monstrum z ostrzem większym ode mnie, gra wywarła na mnie wrażenie. Oczywiście jest to cecha tego gatunku, już od bardzo dawna w grach 2D przeciwnicy, którzy mają być groźniejsi są więksi. Ogromne paski zdrowia nie ułatwiają nam zadania, walki z przeciwnikami są bardzo wymagające i potrzeba wielkiej cierpliwości. Rzadko kiedy uda się pokonać bossa za pierwszym razem ale gdy to się uda mamy ogromne uczucie satysfakcji a potem wracamy do rzeczywistości i znowu umieramy i tak w kółko.
Death’s Gambit nie wstydzi się swoich oczywistych nawiązań w kwestii rozgrywki do serii Dark Souls. Odpoczywasz w świątyniach (ogniskach) gdzie odnawiasz lecznicze pióra (butelki estusa) i wydajesz odłamki (dusze). Jednak w wielu miejscach gdzie seria Dark Souls radzi sobie świetnie Death’s Gambit niedomaga. Walki są bardzo powtarzalne, bardzo wiele oryginalnych pomysłów się marnuje. System walki staje się bardzo monotonny po kilku godzinach.
Historia zaś jest dobrym przykładem niespójności występującej w grach. W produkcji wcielamy się w martwego wojownika, który zawarł pakt ze śmiercią i ma rozkaz udania się do fortecy Caer Siorai, aby zniszczyć źródło nieśmiertelności. Na początku zabawy nie widziałem co myśleć wszystko wydawało mi się niejasne a dialogi z NPC często tylko bardziej mnie dezorientowały. Wbrew pierwszemu wrażeniu fabuła jest o wiele bardziej złożona, nie spodziewałem się, że w grze 2D z gatunku soulslike poruszane będą wątki rodzicielstwa, co to znaczy mieć rodzinne dziedzictwo i zalety życia wiecznego. Niestety przerywniki filmowe często przeskakują w przeszłość ogłupiając gracza jeszcze bardziej. W pewnym momencie można odpalić scenkę, która nie ma sensu jeżeli nie przeszedłeś przez wiele innych obszarów. Gdy gracz zgubi wątek fabuły bardzo trudno z powrotem go złapać.
W produkcji występuje 14 lokacji połączonych dwoma głównymi HUB-ami. Lokacje możesz zwiedzać w dowolnej kolejności, w każdej z nich znajduje się boss. W każdej lokacji będziesz podróżował przez sieć pokoi wypełnionych wrogami. Pomieszczenia same w sobie są trudne ale możemy w nich znaleźć przedmioty pomagające na walce z bossem.
Design przeciwników jak i bossów jest świetny. Każdy boss ma wiele unikalnych umiejętności i używa otoczenia w inny sposób. Jeden miał karabin snajperski i odlatywał do tła żeby oddać strzał podczas gdy ja chowałem się za przeszkodami, inny znajdował się na platformie, która bujała się w lewo i prawo zaś inny mógł pogrążać cała arenę w ciemności.
Podsumowując bawiłem się dobrze, niestety wiele kwestii leży. Grze brakuje klimatu, który występuje np. Bloodborne. Lokacje chociaż inne pod względem designu schemat przejścia mają taki sam. Historia jest źle poprowadzona i bardzo trudna do zrozumienia. Jednak walki z bossami ratują wszystko.
Ocena
Ocena ogólna
-
Bossowie
-
Fabuła
-
Klimat
-
Design
-
Walka